|
czwartek, 29 grudnia 2005
Bez tytułu
Chuj z tytułem. Zbliża się sylwester i tak naprawdę to mi się wcale nie chce iść. Mam to w dupie. Poza tym jakoś leci. Z Nią układa się już lepiej, dogadaliśmy się co do świąt i jest ok. Zobaczymy co nowy rok przyniesie. Muszę zacząć zarabiać pieniądze. Dużo pieniędzy. Taki tam szczegół.
wtorek, 27 grudnia 2005
Po fakcie
Święta minęły. Spoko. Kwestia tego jak minęły. Kurwa, najbardziej stresujące święta mojego życia. A dlaczego? Chuj wie. Czym ja się tak denerwowałem? Przecież ogólnie rzecz biorąc było spoko. Kurwa, jam się muszę poważnie leczyć. Poza tym tylko jeszcze sylwester, no i następny rok z głowy. A ten rok wbrew pozorom i zapowiedziom był dobry. Dużo się zmieniło. Dużo się zmieniło na lepsze, niektóre sprawy też się pogorszyły. Bilans chyba jednak wychodzi na plus. Kwestia tego, ile na plus.
sobota, 24 grudnia 2005
Kulminacja
Kurwa, kulminacja emocji. Trzeba tylko przeżyć dzisiejszy wieczór i będzie z górki. Ja pierdole, co się ze mną dzieje?
czwartek, 22 grudnia 2005
To już było
To już się tutaj pojawiło, ale właśnie tego teraz potrzebuję. 
Chciałbym uciec. Spakować kilka rzeczy, wsiąść w pociąg i spierdalać byle gdzie.
Pieprzone święta
Kurwa, no i znowu święta. Za cztery godziny mam jechać do Niej na wigilię. Jak na razie nie czuję tego i wątpię że poczuję. Boję się jechać, boję się pokazać się. Kurwa, mam siebię dosyć. Mam dosyć nieracjonalnych lęków przed chuj wie czym. Z jednej strony bym pojechał, z drugiej strony już chcę wracać. Jestem spięty, zestresowany. Ja pierdolę, co się dzieje? Najchętniej bym został tu i przez tych kilka dni nie wychodził z domu, wyłączył telefon i się chował.
wtorek, 20 grudnia 2005
Poezja
Dzisiaj będzie troche poezji z mego archiwum. "Ptysie na bruku" Życie warte tyle, co paździeżowa flądra jest, gdy niebo spowite pralinami z Lidla. Choć wiesz, że major przyniesie zbawienie, twa egzystencja bez wąsow jest absurdem.
Płaczesz nad rozlanym szamponem z transparentnej rzepy, nie wiedząc o istnieniu dzierganej dziewicy saskiej. Bobry wysmiewają twe nieudolne poczynania, a krówki smieszki w transie nucą "Chabry z Pentagonu".
"Huragan emocji" Bunt wśród rolników małosolnych, żniwa foteli parafialnych obróciły się w nieurodzaj moralny. Gdyby nie promienie mikroplamiste, Składanka komputerowa A4 375 12' 1+0 KOMPAP dzieńdobrydzieńdobrymacieoczywiscieżeniemamytopoproszekwintalkropka "Wichrowe chleby" Czemu chleb zatroskany dzierżysz w dłoni swej? Czy nie widzisz krowy na niebie? Błąkając się po bezsensownosci twej, Szukasz ukojenia w chlebie. "Tors przeznaczenia" Gdy tors twój owłosiony widzę, Napawa mnie to smutkiem. Twe nędzne kudły kręcą się, walcząc z lewym sutkiem. Twa moszna także beznadziejna, choć czasami zwierzęco prężna. Lecz oboje wiemy dobrze, twa babcia jest bardziej mężna. "Ekskalibur belki" Słońce oświetla ciało nieznane, niczym miecz porcelanowy zadaje ranę. Lecz miecz ten kruchy jak kapsel butelki, czy wąs twój zniesie ciężar Marka Belki? "Oda do ebonitu" Gdy z deszczem nadjechał jeździec na Minolcie, wiedziałeś, że nadszedł czas pokory. Pluszowe tranzystory marzą o rewolcie, by wyrwać się z krzemowej obory.
Lecz obora niczym klatka ze złota, ugina się pod kozaczkiami z ebonitu. Gdy w lesie płacze Andrzej Gołota, Łzy jego kapią w takcie bigbitu. Dziękuję za oklaski. Aż się wzruszyłem.
poniedziałek, 19 grudnia 2005
Nic nowego
W sumie od ostatniego wpisu nic się ciekawego nie wydażyło. Weekend był fajny i sympatyczny. Święta się zbliżają i chciałbym je już mieć za sobą. Sylwestra też. Chciałbym pójść 23.12. spać i obudzić się 2.01. I chuj.
czwartek, 15 grudnia 2005
Szczęście
Dzięki psychoterapii dotarłem do tego, że nic w moim życiu nie jest w stanie dać mi szczęścia. Nawet jak miałem pieniądze, kochające kobiety i zdrowie, to i tak w głębi duszy byłem nieszczęśliwy. Czy jestem w stanie kiedykolwiek być szczęśliwym człowiekiem? Czy cokolwiek może mnie cieszyć na dłużej? Czy jestem w stanie znaleźć coś, co da mi szczęście na lata? Na wszystkie pytania moja odpowiedź zawsze brzmi: "Nie wiem". Zauważyłem, że jedynym miejscem w którym czuję się dobrze jest most kolejowy nad Al. Ku Słońcu w Szczecinie. To właśnie w momentach, kiedy piłem tam piwo z S. czułem się naprawdę wolnym i szczęśliwym. Byłem daleko od całego świata, od kłopotów. Nikt mnie nie widział, a ja spogłądałem na ludzi z góry. Te noce mogłyby trwać wiecznie. Usłyszałem, że nic nie robię żeby zmienić swoje życie i swoje otoczenie. W ogóle nic nie robię. Jeśli w takim razie nie chcę zmieniac swojego życia, a nic nie daje mi szczęścia, czy warto w ogóle żyć? Czy warto męczyć się przez całe życie szukając szczęścia, którego może i tak nie być tam? Czy warto bez przerwy przeżywać ból spowodowany swoją popierdoloną psychiką? Może jednak lepszym wyjściem jest przerwanie ciągłości swoich żył lub dać grawitacji (9,81 m/s2) zadziałać na swoje ciało stawiając na krawędzi mostu ten ostatni krok?
wtorek, 13 grudnia 2005
poniedziałek, 12 grudnia 2005
Ostatni dzień
Owszem, dzisiaj ostatni dzień w pracy. Dostałem już eciepecie, zaraz spadam do domu. Od 4.01.2006 pracuję dalej. A co potem? Zobaczymy. Łikend minął spokojnie, w sumie nawet fajnie. Z moją Kochaną układa się dobrze, poza tym też jest git. Deprecha już się nie odzywa. A tak w ogóle, to od 8.12.2005 jestem prawomocnie rozwiedziony. Super.
czwartek, 08 grudnia 2005
Niedługo znowu bezrobocie
Od następnego poniedziałku znowu zasilę szeregi bezrobotnych. Nowa robota szykuje się dopiero od stycznia. Do tego czasu muszę zrobić mały business-plan mojego przedsięwzięcia (określając "targety", się wie). Z moją Kochaną układa się bardzo dobrze, są czasami małe zgrzyty, ale to normalne. Kase jeszcze mam, będzie jej jeszcze więcej. Zdrowie fizyczne i psychiczne dopisuje, więc czego tu jeszcze chcieć? Mam dzisiaj wolny dzień, więc mogę się poszlajać po mieście, porozglądać za prezentami. Kurwa, jak ja nie lubię świąt.
poniedziałek, 05 grudnia 2005
I po łikendzie
Wszystko co dobre musi się skończyć, tak też ten weekend. W sobote wypiliśmy sobie obiecaną wódeczkę, pogadaliśmy i było bardzo sympatycznie. Rano oczywiście Ona miała kaca (ja w sumie nie, to zasługa wspaniałej wódki Luksusowej), ale po jakimś czasie się zebraliśmy i poszliśmy na zakupy. W sumie weekend bardzo udany i miły. A teraz z innej beczki. Jako że kończy mi się na razie umowa z moją firmą, potrzebuję jakiegoś zajęcia do końca grudnia. Jako że jestem native speakerem języka niemieckiego, chętnie pouczę kogoś z Poznania. Co do ceny można się dogadać. Jeśli jest ktokolwiek z Poznania, kto niechcący trafi na tego nędznego bloga i przypadkiem chce się uczyć niemieckiego, to niech zostawi mi wiadomość w komentarzach. Poza tym jakoś leci. Ciurkiem.
piątek, 02 grudnia 2005
I znowu łikend
Tydzień zleciał jak z bata strzelił. Pan Prezes podjarał się moim pomysłem na działalność i mam nadzieję, że mnie od lutego zatrudni na stałe. Poza tym dostałem dzisiaj wypłatę, więc jutro pijemy z moją kochaną 0,75 l Luksusowej. Tak rekreacyjnie, dla humoru. Poza tym okazało się, że moje mieszkanie w Berlinie zostało wynajęte tuż po moim wyjeździe, więc niebawem dostanę zwrot kaucji. Zajebiście. Stan psychiczny w normie, z tendencjami na plus. I jest, kurwa, dobrze.
|